W czwartek, 9 maja około godziny 15:20 na skrzyżowaniu Witosa z Dworkową w Bestwince doszło do bardzo poważnego wypadku drogowego. W zderzeniu Opla z Audi ucierpiały cztery osoby, z czego jedna znajduje się w poważnym stanie.

Ze wstępnych ustaleń funkcjonariuszy wynika, że zawiniła 19-letnia kierująca Oplem, która wyjeżdżając z podporządkowanej ulicy Dworkowej, wymusiła pierwszeństwo na 25-letnim kierowcy Audi poruszającym się główną ulicą Witosa. Siła uderzenia była bardzo duża. Pojazdy uległy znacznym uszkodzeniom.

Interweniowały cztery zastępy straży pożarnej (2x OSP Bestwina, 2x JRG-2 z posterunku Czechowice-Dziedzice), trzy zespoły ratownictwa medycznego, a także trzy patrole policji (2x WRD, 1x KP Czechowice-Dziedzice). Strażacy ochotnicy z jednostki OSP Bestwinka nie zostali zadysponowani przez MSK do zdarzenia, co wzbudziło zdziwienie i bulwersację okolicznych mieszkańców, a także samych strażaków. Strażnica OSP Bestwinka jest oddalona od miejsca wypadku zaledwie o kilkaset metrów.

Ze służb ratunkowych pierwsi na miejscu wypadku zameldowali się druhowie OSP Bestwina, którzy dokonali wstępnej selekcji rannych i otoczyli kwalifikowaną opieką medyczną uczestników zdarzenia. Po chwili dołączył pierwszy zespół ratownictwa medycznego i strażacy "z państwówki". Kolejny, bardzo potrzebny zespół ratownictwa medycznego dotarł po ponad 30 minutach od wypadku.

Najpoważniej ranny został 29-letni pasażer Opla siedzący na tylnej kanapie. Mężczyzna stracił dużo krwi. W ciężkim stanie trafił do szpitala na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Jego życiu zagraża niebezpieczeństwo, ale jest pod fachową opieką specjalistów. Pozostali uczestnicy także odnieśli poważne obrażenia, ale ich życiu nic nie zagraża. Kierująca i pasażerowie Opla to obywatele Ukrainy, którzy przebywają na terenie naszego kraju w celach zarobkowych.

Dokładne okoliczności wypadku wyjaśniają policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej. Na czas prowadzonych czynności skrzyżowanie było zablokowane. Utrudnienia trwały blisko cztery godziny. Ze względów topograficznych nie było możliwości wytyczenia objazdów. Lokalni kierowcy znający okolicę korzystali z wąskich dróg między posesjami.