Po raz kolejny nie udała się próba wprowadzenia do prezydium Rady Miejskiej w Bielsku-Białej wiceprzewodniczącego z Klubu Niezależni.BB. Większość rajców nie chciała nawet na ten temat rozmawiać.

Na grudniowej sesji Rady Miejskiej w Bielsku-Białej wpłynął wniosek Klubu Radnych Niezależni.BB o wprowadzenie pod obrady projektu uchwały w sprawie wyboru wiceprzewodniczącej rady miejskiej.

W uzasadnieniu czytamy, iż "Klub Niezależni.BB, wbrew utartym obyczajom samorządowym, nie posiada swojego reprezentanta w Prezydium Rady Miejskiej. Powołanie wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej, wskazanego przez klub Niezależni.BB będzie powrotem do normalności i będzie sprzyjać sprawnemu działaniu Rady w końcowych miesiącach kadencji".

Co ciekawe, radni w ogóle nie podjęli dyskusji na te temat, a przewodnicząca rady Dorota Piegzik-Izydorczyk od razu zarządziła przystąpienie do głosowania. Większość radnych nie zgodziła się na wprowadzenie wniosku pod obrady rady.

- Kolejny raz radni Jarosława Klimaszewskiego zablokowali wybór wiceprzewodniczącego rady z naszego klubu, Niezależnych.BB. Przez trzydzieści lat bielski samorząd przestrzegał reguły, że w prezydium rady zasiadają przedstawiciele wszystkich klubów. Od pewnego czasu Klimaszewski i jego radni łamią tę regułę, nie dopuszczając do wyboru przedstawiciela Niezależnych. Dziś znowu dali popis, nie dopuszczając nawet do zabrania głosu, by uzasadnić kandydaturę Małgorzaty Zarębskiej - skomentował Janusz Okrzesik, radny z klubu Niezależni.BB.

Jak dodał, radnym prezydenta „nie wystarcza to, że mają większość i robią co chcą, muszą to robić w fatalnym stylu, demonstrując pogardę dla demokratycznych reguł i dla tysięcy wyborców, którzy nie mają swojego reprezentanta w prezydium”.

- I robią tak pomimo obietnic "przywrócenia normalności", które płyną z ust krajowych liderów PO. To nie normalność, to białoruskie standardy - stwierdził Okrzesik.